piątek, 26 października 2012

Święto Narodowe Węgier - part 2


   Przypominam. Jest wtorek 23 października 2012 r. Budapeszt. Dzień Święta Narodowego Węgier. Popołudnie. Krążę po mieście w poszukiwaniu świętujących ludzi. Druga część relacji. Pierwsza poniżej

 Ciągle nie wiedziałem jak świętują Węgrzy. Czy jest to dla nich ważny dzień, czy też kłopotliwy dzień w którym sklepy są zamknięte. Pokaż mi swoje buty a powiem Ci kim jesteś - jest takie powiedzenie. A że ja również zwracam uwagę na buty innych,  mimowolnie zacząłem im się przyglądać.  Czy można oglądając buty przechodniów w Dzień Swięta Narodowego  wywnioskować jaki jest ich stosunek do tego dnia ? Czy buty będą czyste, odświętne, wypastowane, czy też zwyczajne, znoszone, brudne.
  Postanowiłem to empirycznie sprawdzić pomiędzy jedzeniem frytek a popijaniem coli. Oto sfotografowane buty.














 
  


 


  Skończyłem jedzenie. Uznałem, że mam wystarczającą ilość materiału do analizy. Tylko jak teraz ocenić materiał ? Nie będę go oceniał. Proszę spojrzeć na zdjęcia i wnioski wyciągnąć samemu, odpowiadając sobie na pytanie których butów bym nie założył/a w ważnym dla mnie dniu. 
 
  Usłyszałem na końcu alei głosy które odbiegały od typowego dźwięku miasta. Okrzyki, oklaski, śpiewy. Sądziłem że jest to miejsce w którym w końcu spotkam radosnych świętujących ludzi. Gdy doszedłem zobaczyłem wiec. Scena z której elegancki Pan nazwijmy go wodzirej skandował hasła - zebrany tłum energicznie reagował krzykami, oklaskami. Teren był zamknięty dla ruchu. Policja pilnowała porządku. 

Rendorseg - czyli policja po węgiersku.  Solidne podstawy mają tutejsi stróże prawa.

    Nie miałem pojęcia o co chodzi. Wmieszałem się w tłum. Część zebranych była zmęczona dniem i lekko bujała się słuchając przemówienia.

Tak, wiem na zdjęciu nikt się nie buja. Po pierwsze ochrona wizerunku po drugie nie miałem długiego obiektywu. Proszę zgadnąć samemu który Pan ma kłopoty z równowagą.
  Wielu było Panów bez włosów, w czarnych ubraniach, solidnej postury. Gdy próbowałem zrobić im zdjęcie, dali mi jasno do rozumienia że nie życzą sobie fotografii. W sekundę czułem, że poznałem język węgierski, i rozumiem co do mnie mówią. Nie nalegałem. Nie mieli ze sobą aparatów fotograficznych, nie byli w kręgu mojego zainteresowania. Zdjęcia robiłem im na przekór. Nie lubię bardzo jak ktoś zabrania mi robienia zdjęć ( przyznam się teraz, że w Muzeum Terroru też zrobiłem po kryjomu kilka zdjęć - ale szybko się ocknąłem że fotografowanie tam naprawdę nie ma sensu )


Udawałem że fotografuję tylko flagę. Pan chyba nie uwierzył. Udałem że nagle muszę wrócić skąd przyszedłem. Nie udawałem, odszedłem.



Jest. W końcu ktoś z aparatem i to Japończyk!. Również robił mi zdjęcie i też Canonen. Może ma takie same hobby? Przypięty identyfikator wskazuje że był na tym wiecu  zawodowo


Państwo po lewej stronie w czarnych mundurach budzą złe skojarzenia. 


  To nie był radosny wiec. Krzyki wskazywały na niezadowolenie. Ośmieliłem się i spytałem młodej osoby czy są za czy przeciw Orbanowi ( wtedy jeszcze nie skojarzyłem napisu na flagach, a chciałem cokolwiek wiedzieć o co tu chodzi *) . Odpowiedziała po węgiersku, ale to był kolejny raz kiedy zrozumiałem węgierski. Nie byłem już pewien czy chcą abym świętował razem z nimi.
Rząd Orbana - Duży miękki nos  - tak o napisie mówi google translate 

Dziwne,  ale poza japończykiem nie widziałem innych osób robiących zdjęcia. Wiele osób bardzo zainteresowała moja osoba

W tym miejscu miałem kłopot aby przejść. Tłum gęstniał pod sceną


  Wtem Wodzirej wydał komendę i cały tłum zaczął śpiewać. Nie wiem co to za  za pieśń. Próbowałem znaleźć odpowiedź w internecie, ale bez efektu.
  Po hymnie wodzirej wydał komendę rozejścia, tak myślę. Niesiony tłumem szedłem w nieznanym mi kierunku. Starałem się cały czas mieć pod kontrolą kierunek z którego przybyłem oraz pilnować aparatu.  Tłum rozchodził się . Niektórzy nie mieli ochoty wracać do domu. W dalszym ciągu dyskutowali w małych grupach o z pewnością ważnych sprawach poruszonych na wiecu. Wznoszone okrzyki i śpiewy sprawiły że zaschło im w gardłach

Odpoczynek połączony z pojeniem.

  Podążyłem za grupą na czarno ubranych ludzi, nie budzących zaufania. Wycofałem się jednak gdy uliczki stawały się coraz mniejsze i bardziej opuszczone, a do grupy nie budzącej zaufania dołączali kolejni również nie budzący zaufania młodzi ludzie i zachowywali się coraz głośniej i agresywniej.
Miałem duże podejrzenie że nie lubią towarzystwa z aparatem fotograficznym.

Powrót z wiecu. W rękach drzewce od sztandarów

Ludzi ubranych na czarno, tak jak Ci, Widziałem takie grupki  wielokrotnie podczas mojego powrotu do hotelu.

    Miałem kłopot. Przeliczyłem się co do mojej orientacji w terenie. Oddaliłem się od hotelu znacznie. Miałem czas aby patrzeć na miasto

Typ zdjęcia bardzo popularny wśród turystów. Składanie elementów otoczenia i nadanie im zależności.



  Spytałem o drogę napotkaną Panią z dzieckiem.  Na szczęście mój hotel mieści się obok Placu który każdy w tym mieście zna. Pokiwała głową informując że idę w przeciwnym kierunku. Poleciła skorzystanie z trolejbusu. Faktycznie może było to wyjście, lecz nie miałem ani forinta tzn miałem kilkadziesiąt czyli poniżej 1 zł. Wszystkie pieniądze które miałem przy sobie wydałem na zestaw w McDonaldzie. Powiedziała jak dojść pieszo. Szedłem dość szybko. Uliczki były puste. Zaczynało zmierzchać.

Miałem wrażenie że jestem obserwowany .....
...... i  że coś stoi na mojej drodze.


  Szczęśliwie dotarłem do hotelu. Było chłodno. Ja byłem spocony
Sprawdziłem na mapie. Przebyłem 10 km w Dniu Święta Narodowego Węgier.

* Demonstracja była zorganizowana przez Jobbik - Ruch na Rzecz Lepszych Węgier - Utraprawicową, nacjonalistyczna partię głoszącą hasła antysemickie, antyglobalistyczne, antyunijne. Bojówki tej partii noszą czarne mundury, przypominające bardzo te noszone przez faszystów węgierskich w czasie drugiej wojny światowej. Jobbik jest znaczącą siłą polityczną na Węgrzech.  Wielu obawia się odradzania faszyzmu na Węgrzech, po tym dniu ja również.

2 komentarze:

  1. Jobbik to mocno nieciekawa formacja. Dobrze, że aparatu foto nie zamieniłeś na zdrutowaną szczękę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację, teraz myślę, że lekko ryzykowane posunięcie to było, może zbyt.

    OdpowiedzUsuń